wtorek, 14 września 2010

Urodzeni w niedzielę

"-Przepraszam czy woda z kranu jest pitna?-Phi...oczywiście.Vancouver słynie ze swojej czystej wody.Proszę, napij się.Zobaczysz,że przestaniesz wydawać pieniądze na wodę z butelki."

Hehehe...i to mi się podoba.Pierwszy punkt dla nowej miejscówki.

Chociaż, tak na prawdę, punkty należałoby zacząć przyznawać od samego momentu przybycia do miasta. Widziałem po minach pasażerów samolotu, że pierwsze wrażenie jakie Vancouver wywiera na nowoprzyjezdnych jest ogromne,a uczucie fascynacji udziela się każdemu.Przede wszystkim,to co powala na kolana, to widok miasta usytuowanego na tle gór i zarazem u wybrzeży oceanu. Jest to prawdziwa uczta dla oczu. Zmysł węchu jest za to rozpieszczany słodkim zapachem drzew iglastych.A zieleni w Vancouver z pewnością nie brakuje.Pogłoski donoszą,że jest tutaj obecna roślinność ze wszystkich stref klimatycznych świata.Nie wiem na ile jest to fakt,a na ile poniosła kogoś ułańska fantazja.Ja,w każdym razie, widziałem stojące obok siebie choinki i palmy.

To co dała temu miejscu natura nie zostało zlekceważone przez tutejszych mieszkańców. Ponadto, ich własne dzieło, czyli architektura, dodaje Vancuver dodatkowej wartości. Lotnisko wyglądem przypomina górską chatę, na obrzeżach miasta rozproszone są niebanalne domki jednorodzinne, natomiast downtown (bo nikt nie nazywa głównej części miasta "centrum") to pasujące do siebie i świetnie komponujące się z krajobrazem szklane wieżowce.

Już od samego początku wyglądało na to,że z Mikołajem trafiliśmy bardzo dobrze.Wystarczyło wysiąść z samolotu,aby zobaczyć,że pomimo prognóz zapowiadających deszcz, na nasz przyjazd jednak wyszło słońce.Dodatkowo, miła Pani z którą gawędziliśmy w samolocie okazała się być żoną konsula RP w Kanadzie.Gdy wyszliśmy z budynku lotniska czekała na nas z owym Panem konsulem,który swoim eleganckim Volvo ze skórzaną tapicerką podwiózł nas pod same drzwi hostelu.
Przy tak pozytywnym obrocie wydarzeń nawet nie zaprzątaliśmy sobie głowy faktem,że ktoś zapomniał przerzucić nasz bagaż z jednego samolotu do drugiego i jest on jeszcze hen daleko we Franfurcie.No coż,przynajmniej nie trzeba będzie nic dźwigać...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz